Felieton

Parytet jako podważenie systemu demokratycznego

dn. 30.10.2023 godz.10:44

Francja

        Czy niższy odsetek kobiet na stanowiskach związanych z władzą, w środowisku akademickim czy na stanowiskach kierowniczych w firmach, to przykłady braku równouprawnienia? Moim zdaniem nie. Nie ma żadnych przeszkód prawnych aby kobiety w Polsce mogły kandydować na jakiekolwiek stanowiska. Nigdy też nie słyszałem aby ktoś nie przyjął na stanowisko kobiety tylko ze względu na jej płeć. Oczywiście w XIX wieku i wcześniej taka dyskryminacja była normą. Podobnie jak obecnie jest w niektórych krajach arabskich. Jednak w dzisiejszej Polsce nie ma dyskryminacji kobiet. Jak rozmawiam z kobietami to one uważają, że nie są dyskryminowane. Niektóre nawet uważają, że działalność feministek działa na szkodę kobiet. Dlaczego? Obecnie kobiety mają niższy wiek emerytalny (60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn), nie będą powołane do wojska w sytuacji konfliktu zbrojnego albo gdyby został przywrócony pobór, mogą startować w dyscyplinach sportowych w znacznie gorszej lidze kobiecej, a nie mieszanej z mężczyznami; kobiety też statystycznie częściej mają przyznawane prawa opieki nad dziećmi w sytuacji rozwodów. Zresztą w kulturze polskiej kobiety są darzone większym szacunkiem niż mężczyźni. To mężczyzna zabiega o kobietę, o jej rękę, zaprasza do tańca, a nie odwrotnie. To mężczyzna ustępuje jej drogę w drzwiach, daje kwiaty, wyręcza z ciężkich fizycznych zadań a nierzadko utrzymuje. Jakoś trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację, że kobiety z racji swojego równouprawnienia są skłaniane przez feministki do pracy jako górniczki w kopalniach, jako pracownice na budowach do noszenia cegieł czy wiercenia młotem pneumatycznym w ulicy. To jest po prostu nieludzkie dla samych kobiet. Ponadto kobiety walczące nawet słownie w polityce czy w dyskusjach telewizyjnych, tracą swoje naturalne piękno polegające na delikatności osobowości. Dla mnie jest to niemiły widok, gdy kobieta zachowuje się agresywnie słownie naśladując pewne zachowania mężczyzn. Trudno mi sobie też wyobrazić taką sytuację, aby mężczyźni "przymusowo" poprzez tzw. parytet, byli wcielani do zawodów typowo kobiecych jak: przedszkolanki, położnicy, pielęgniarki czy kosmetyczki. Ruch feministyczny nie ma silnych argumentów, do działalności w Polsce.

We Francji natomiast wprowadzono w 2000 roku ustawę o parytecie (oczywiście nie tylko w tym kraju przyjęto tego typu rozwiązania), która dyskryminuje osoby kwalifikujące się do kandydowania w wyborach. Podłożem dyskryminacji jest właśnie płeć. Listy wyborcze muszą uwzględniać kobiety (jedna kobieta, jeden mężczyzna, na przemian). W innym wypadku można być pociągniętym do odpowiedzialności finansowej itp. Problem polega na tym, że jeżeli na mocy ustawy określa się konieczność uwzględniania płci przy przygotowywaniu list wyborczych to znaczy, że automatycznie wypiera się kandydatów, którzy mają potencjalnie większe kwalifikacje zawodowe. W moim przekonaniu, kraje które uwzględniają parytet, ze wzglęu na ustawową eliminację pewnych kandydatów, nie są już krajami demokratycznymi. Mężczyzna nie może bowiem kandydować na miejsce, które automatycznie zajmuje kobieta. Jedynym kryterium zajmowania takiego miejsca jest płeć. Innymi słowy ustawa parytetowa miała byś ustawą anty-dyskryminującą kobiety, a okazała się dyskryminującą mężczyzn. Wiadomo bowiem, że specyfika polityki polega na tym, że jest to dziedzina w głównej mierze męska. Trudno jest to wyjaśnić logicznie, ale takie są po prostu naturalne preferencje ludzi. Jeżeli na siłę się usuwa kogoś z listy, (albo na nią nie wpisuje) tylko z tego powodu, że ktoś jest mężczyzną, to jest to dyskryminacja tej osoby, ze względu na płeć. W Polsce są zalecenia aby np. na stanowiskach kierowniczych w firmach przyjmować kobiety. Jest to jawna dyskryminacja tych mężczyzn, którzy spełniają wszelkie wymagania zawodowe do pełnienia danej funkcji, która im nie przypadnie tylko z tego powodu, że są mężczyznami.

Są zawody, w których dominują kobiety i nie uważam tego zjawiska za celowe postępowanie kobiet np. przedszkolanki, opieka położnicza, nauczycielstwo szkół podstawowych, fryzjerki, pracownice administracji, pracownice biurowe, kosmetyczki. Zauważyłem, że im bardziej poważny problem zdrowotny i potrzeba większej wiedzy lekarza to tym bardziej prawdopodobne, że będzie tym lekarzem mężczyzna. Skąd może się to brać? Trudno powiedzieć. Być może inna jest ciekawość świata obu płci, co przekłada się potem na kwalifikacje zawodowe? Mężczyźni lubią dyskutować, rozmyślać, zgłębiać abstrakcyjne tematy, analizować problemy naukowe. Kobiety wolą rozwiązania natychmiastowe, skuteczne, nie odbiegające w ich mniemaniu od "rzeczywistości". Te dwa podejścia mogą jednak skutkować poważniej w późniejszych kwalifikacjach zawodowych. 

Jeżeli więc kobiety chciałyby posiadać większy udział w sprawowaniu 'władzy" to nie polecam drogi na skróty, czyli ustawowego parytetu ale podjęcia się uczciwej pracy w celu osiągnięcia upragnionego celu.

Gdyby iść torem rozumowania parytetowego ruchów feministycznych, to dokładnie to samo moglibyśmy powiedzieć o inwalidach. Oni też mogliby mieć uprawnienie, do przymusowego umieszczania ich na listach wyborczych. Przecież bardzo mało jest inwalidów w polityce, zarządach spółek czy jako nauczycieli akademickich. Podobnie można by uczynić z emerytami. Oni również z rzadka reprezentują władze publiczne, a przecież są przedstawicielami potężnej grupy społecznej. Tak samo mogą powiedzieć przedsiębiorcy, których reprezentacja w parlamencie jest nikła itd... Może po prostu wróćmy do demokracji. Niech każdy ma prawo kandydować na takich samych zasadach. Jeżeli będzie sto procent przedsiębiorców albo inwalidów, albo emerytów, albo kobiet, albo mężczyzn, to nie ma znaczenia. Ważne na kogo został ostatecznie oddany głos wyborców.

Niech wyborcy sami decydują o tym kogo wybiorą spośród wszystkich kandydatów, którzy wyrazili wolę kandydowania.

 

Galeria zdjęć

Francja